czwartek, 29 lipca 2010

Citizen Fish - Flinch

Citizen Fish to żywa legenda i klasyk ska punka. W muzyce można usłyszeć echa dokonań Red Hot Chili Peppers z pierwszych płyt oraz The Specials. Mimo widocznego na zdjęciach zużycia słuchana incydentalnie. W 1996 kiedy ją nabyłem w mojej głowie rządziła już Ninja Tune.



środa, 28 lipca 2010

Illusion 3

Trzeciego albumu zespołu Illusion słuchałem w latach 1995 – 2004.


Type O Negative - Bloody Kisses

Kasetę kupiłem w 1993 roku w dniu mojej osiemnastki.

Poniżej recenzja z : http://metal.pl/recenzja.php?id=1438

Type O Negative jest jedną z większych legend na metalowym poletku, zespołem, który potrafił stworzyć swój wyjątkowy i unikalny styl. Swoją przygodę z muzyką rozpoczęli od wydanego w 1991 roku albumu Slow, Deep And Hard, lecz prawdziwy rozgłos i sławę przyniosła im płyta Bloody Kisses. I tym właśnie wydawnictwem chciałbym się tutaj zająć.

Pierwsza myśl przychodząca do głowy jest taka, że mimo 14 już lat na karku "Krwawe Pocałunki" bynajmniej się nie zestarzały i nie znudziły. Być może stało się to dzięki rozbudowaniu kompozycji, ucieczce od banału i prostoty. W uszy uderza różnorodność albumu - gotycka nastrojowość przeplata się z punkowym przytupem, hippisowska radość z nostalgią i tęsknotą, wrzaski z zawodzeniami, utwory długie i majestatyczne z szybkimi, mierzonymi uderzeniami.

I ten pierwszy typ utworów właśnie wprowadza nas w świat wykreowany na Bloody Kisses. "Christian Woman" i "Black No.1" to praktycznie najbardziej znane nagrania Amerykanów, tworzące tutaj jedną, majestatyczną całość. Powolne, rozniecające wokół siebie nastrojową aurę, oparte na rewelacyjnych wokalach Steele'a, który mruczy, szepcze, krzyczy, przemawia grobowym głosem, śpiewa wysoko, zawodzi. Po prostu buduje niezwykła atmosferę. A kiedy z jego ust wydobywają się takie wersety jak "Jesus Christ looks like me" czy "Loving you was like loving the dead" aż ciarki przechodzą po plecach! Obie te kompozycje są niezwykłe! Przerwy pomiędzy regularnymi propozycjami urozmaicają różnego rodzaju miniaturki - złowróżbne zaklęcia, dziecięce płacze, jęki i dziesiątki innych dziwnych odgłosów. A po nich następują nagrania dość stylistycznie odległe od siebie. Punkowe i rozpędzone "Kill All The White People", radosne, lekko rockowe "Set Me On Fire”, mroczne "Blood And Fire”, epickie i powolne "Bloody Kisses" czy tęskne i smutne "Can't Lose you". Jednak prawdziwymi perełkami na torcie upichconym przez Type O Negative są numery: "We Hate Everyone" i "Too Late: Frozen". Pierwszy zaczyna się gitarowo-perkusyjną jazdą bez trzymanki upstrzoną wesołymi chóralnymi przyśpiewkami, później jednak przechodzi przez mroczne, industrialne piekiełko (które być może stało się wzorem dla twórczości Rammsteina, kto wie?) aż po pachnące zagubieniem i smutkiem rockowe centrum, powracające jednak znów do punkowego szaleństwa. Drugi utwór także rozpoczyna beztroska i wesołość zmieniająca się jednak w mrok i nieskończoną pustkę, tęsknotę za czymś, czego tak naprawdę nie ma. Słuchacza otacza ciemność i zwątpienie. Wszystko potem wraca do uśmiechniętego, rockowego grania, ale ślad już pozostaje. Te perły w połączeniu z rozpoczynającym to wydawnictwo duetem tworzą moim zdaniem rdzeń Bloody Kisses, przekuwają one produkcję Amerykanów w wielkie dzieło!

Album, mimo dużego garbu wiekowego, bynajmniej się nie zestarzał. Kolejne propozycje zaserwowane nam przez Type O Negative są wielkie, niezwykłe i nieszablonowe. Wiadomo, że całość oparta jest na niesamowitych i bogatych w różnorodność wokalizach Petera Steele'a, ale i instrumentaliści nie pozostali dłużni w budowaniu unikalności stylu zespołu. Jednym słowem Bloody Kisses to dzieło ponadczasowe i basta! Tym, którzy jeszcze nie słyszeli gorąco polecam! Pozostałym zresztą też:)




wtorek, 20 lipca 2010

Original Pirate Material

Depeche Mode - New Version & Maxi Version to oryginalna piracka taśma z 1991 roku.


niedziela, 18 lipca 2010

Illusion 2

Illusion 2 potężne brzmienie, ostre i rwane riffy i agresywny wokal Lipy. Płyta jest dziełem wyjątkowo spójnym zarówno pod względem muzycznym, jak i tekstowym – opisując brutalizację życia. Z tego albumu – nagranego gościnnie ze Ślimakiem (perkusja; Acid Drinkers) i z Guzikiem – pochodził utwór Nóż, do dziś będący obok Ciernia z pierwszej płyty najbardziej rozpoznawalną wizytówką grupy. Głównie właśnie dzięki Nożowi Lipnicki został nominowany w tym samym roku do statuetki Fryderyka w kategorii "najlepszy wokalista". Płyta otrzymała status złotej. Słuchałem w latach 1994 – 2004.




czwartek, 15 lipca 2010

Kult - Tan

Kolejna kaseta kupiona w 1998 roku z myślą o londyńskich wojażach.




niedziela, 11 lipca 2010

Ewa Braun - Sea Sea

Kasetę kupiłem w 1998 roku z myślą o londyńskich wojażach.



wtorek, 6 lipca 2010

Disco Phone

W 1999 roku pracowałem w Londynie jako pomocnik kierowcy rozwożącego warzywa i owce do libańskich restauracji. Kierowca z którym pracowałem był Kurdem wyznania Koptyjskiego oraz wielkim fanem arabskiego disco. Na pożegnanie dał mi tę taśmę.

niedziela, 4 lipca 2010

Starzy Singers - Rock-a-bubu

Żywiołowy, szaleńczy rock'n'roll w garażowym, przybrudzonym wydaniu, w którym pobrzmiewają echa twórczości grup takich jak Pixies czy Mudhoney. Nie pozbawione zgrzytów, przesterów i gitarowego chaosu przebojowe melodie, dadaistyczna poezja i absurdalny humor w warstwie tekstowej, specyficzne, nonszalanckie wokale - te wszystkie elementy sprawiają, że Starzy Singers na swej drugiej płycie prezentują się jako zespół oryginalny, o wyrazistym, niekonwencjonalnym obliczu.

Super płyta. Słuchałem przez blisko 10 lat; od 1999 do 2009.

Fragment recenzji Arkadiusza Lercha z serwisu nuta.pl:

Starzy Singers dokonali tu rzeczy niemożliwej. Połączyli mianowicie elementy, które wzajemnie się wykluczają. Przynajmniej zazwyczaj. Oczywiście mamy tu do czynienia z tym samym garażowym, ocierającym się o punk rock graniem, jednak Starzy powędrowali w nowe rejony, w których znaleźli to, czego wielu wykonawcom mającym tzw. komercyjne aspiracje znaleźć się nie udało. Od pierwszych chwil z głośników wylewa się jak najbardziej przebojowa muzyka, przykuwająca uwagę na dalsze kilkadziesiąt minut. To, co budzi podziw zmieszany z niedowierzaniem, to fakt, że z owymi absolutnymi melodiami współegzystują dźwięki zupełnie do nich nieprzystające. Zgrzytliwe gitary, czerpiące mnóstwo z dokonań Sonic Youth, ocierające się często o miłą dystorsję, znaną z płyt Fugazi, stanowią niewątpliwy atut tej niezwykłej produkcji. Jeśli dorzucimy do tego ciekawe aranżacje, nie mające nic wspólnego z prostymi schematami piosenkowymi, rysuje się przed nami obraz dzieła absolutnego. Oczywiście ów absolut jest w tym przypadku całkowicie subiektywny. Nie ma bowiem szans, by płyta zaistniała w świadomości szerokiego odbiorcy, gustującego w papce serwowanej przez media lansujące muzyczną rozrywkę na poziomie kretyna.



czwartek, 1 lipca 2010

Tysiąc Sto Dwadzieścia Pięć

Pierwsza materiał legendarnego 1125. Nagraną w lecie 1997, a wydaną na początku 1998 kasetą "1125" złotowskie jedenastki błyskawicznie zdobyły sobie pozycję czołowego bastionu polskiej sceny HC. Mimo upływu lat można zaliczyć te płytę do grona najważniejszych pozycji jakie wydał na świat polski, hc/punkowy underground. Słuchałem w latach 1998 – 2003.